7/18/2012

Ja też byłem Ratboyem.

Uwaga! Poniższy tekst mocno jest zainfekowany pewnym sentymentem za Ratboyem, Katowicami z końca XX wieku  oraz zbliżonym do autora komiksów światopoglądem. 


Na początku krótkie wprowadzenie. Z Ratboyem po raz pierwszy zetknąłem się w podstawówce przez opowieści z drugiej albo i trzeciej ręki. Pojawiały się w szkole plotki o komiksach ze śląskim superbohaterem, gdzieniegdzie przemykały osoby ze "szczurzą Myszka Miki piratów" na koszulce. Miałem wtedy jakieś 14-16 lat. W moim świecie komiksów królował Punisher i Batman. Ratboy'a nie widziłem na oczy. Ale strasznie jarała mnie myśl że jest komiks o bohaterze "stąd" (ach ten lokalny patriotyzm), który jest w opozycji do czegoś tam. Pierwszy kadr który zobaczyłem (był zresztą solówką, ktoś powiększył obrazek i drukował w formie plakatów a4 dopisując czasami w dymek inne teksty) był tym który w komiksie RATBOY możecie zobaczyć na 15 stronie w lewym dolnym rogu (winię ten obrazek za podsunięcie mi pomysłu zjedzenia zgniłego pomidora). Od tego czasu minęło troche czasu, i wstyd się przyznać, ale nie miałem w ręku żadnej pełnej historyjki.   Oczywiście zdążyłem sobie przez te kilka lat stworzyć pewne wyobrażenie " Homorattusa" jako postaci i jako komiksu. I Prosiak te oczekiwania z wyprzedzeniem spełnił a dzięki różnicy w czasie dziełko nabrało miłej nuty wspomnień.
"Ratboy" jest komiksem na bardzo wysokim poziomie (oczywiście widać różnicę między nim a np. "Prosiackiem X" o którym za krótki czas), ale to świetne historie, dobrze zaplanowane, rozpisane od A do Z. No i co najważniejsze bardzo dojrzałe. W komentarzach możemy przeczytać o zamierzeniach autora i tym jak miała postać wyglądać (chodzi głownie o wygląd psychiczny). Niezależność Ratboy'a jest podkreślona nie tylko przez to że jest punkiem ale też tym że do punkowej załogi nie należy, stoi obok. Ten fakt jest później przez Prosiaka rozwinięty w Epizodzie II, i to w sposób za który należą się autorowi oklaski. Owedyk nie boi się porzucić romantycznego wątku między człowiekiem-szczurem a Myszowatą żeby pokazać że jego świat nie jest czarno-biały. Pojawia się prezentacja obozu punków od których Ratboy zdecydowanie się odcina i część kościelna naszego społeczeństwa. I tutaj mamy bardzo dojrzałe podejście do tematu. KK to nie tylko rozpasani księża i biskupi oraz stare zamarynowane żalem i gniewem zakonnice. To również młode dziewczęta dobrowolnie wstępujące do zakonu (tematem przewodnim tego epizodu jest właśnie walka z faktem że do średniej urody uniformów są wtłaczani ludzie wbrew ich woli).
Całość historii doprawiona jest czarniawym humorem i dystansem zarówno do "swoich" jak i wrogich obozów (choć policji dostaje się wyjątkowo mocno również w przypisach).
Mimo kilkunastu (fiu fiu) lat na karku Ratboy prezentuje się bardzo porządnie, nie ma pompatycznego wynoszenia "naszych" nad resztę, brak jest zbędnego wybielania i taniej propagandy przeciwko tym innym (no może znów przeciw policji ale jak wspomniałem we wstępie, ja też mam takie odczucia).
Samo wydanie jest standardem "kultury gniewu" (piszę tak bo kiedyś w recenzji przeczytałem że standardem Taschena jest wydawanie w dużym formacie książek-albumów), czyli dobry produkt od strony edytorskiej a wspominane przezemnie przypisy końcowe dodają kolejnego "readibility" dla całego komiksu.
Czyli w krótkich słowach: czytałem i  polecam Robert Lewandowski.

PS. Pyntla na Chybziu to dalej jest synonim totalnego zadupia gdzie krowy pasą.