Pakiecik dwóch komiksów biograficznych od kultury gniewu. I to trzy elementy które je łączą ponieważ oba ilustrują jak plastycznym (od plasteliny) komiks jest materiałem.
"Kiki z Montparnasse'u" autorstwa Catel [poprawione bo jestem szowinistą a w dodatku nie przykładam się do resarchu i zakładam że komiksy robią tylko faceci] (rysunki) i Bocqueta (scenariusz) jest fabularnym odpowiednikiem wytrawnego czerwonego wina o nucie palonych lisci, zimnych pokoi i biegu we mgle. Nie ma w tym komiksie rzeczy naprawdę wesołych. Wszystko podszyte jest smutkiem, niepokojem i rozpaczą. A historia jest pieknie amerykańska. Oto biedna dziewczyna przybywa do wielkiego miasta, zostaje modelką takich malarzy jak Foujita, Kisling, Mayo i zostając muzą i partnerką Man Raya (tego który widzi zdjęcie tam gdzie Dali widzi nosorożce). Wspaniałe zycie w "kolorowym, oświetlonym slońcem sztuki" Paryżu. Ale komiks jak przystało na prawdziwą biografię obdziera tą historię z ozdobników i romantycznych podmalowań. Rysunki Catel we wspaniały sposób portretujące postacie z rue de la Gaite oddają jednocześnie ziąb, samotność, strach i chwile radości wspomagane alkoholem i narkotykami. Bocquet rozpędza swoja lokomotywę jak życie Alice Prin. Początek i koniec to powolne toczenie się opowieści z małego miasteczka do cmentarza. Ale w środku trasy kiedy osiagamy prędkośc z okien widzimy to było kwintesencja lat 20 XX wieku w Paryżu. Wspaniała opowieść o jednych z najwspanialszych czasach (dla mnie osobiście) w sztuce.
Zupełnie innym rodzajem historii jest "Baby in Black" Arne Bellstrofa. Tutaj równiez mamy artystyczny światek Hamburga z początku lat '60. Oczywiście o tyle o ile kilku studentów Akademii Sztuk Pieknych i jeden muzyczny zespół można porównać do Montmartru. Ale zespól i nie byle jaki. The Beatles bez Ringo Starra i z Stu Sutcliffem na basie. Opowieśc o miłości tego ostatniego do Astrid Kirchherrm niemieckiej fotografki która jest odpowiedzialna za kilka najbardziej znanych zdjęc Beatlesów. Historia związku "piątego Beatles" jest świetnie zilustrowanym romansem, mozna by powiedzieć nawet że romansem dla guwernantek (scena seksu Astrid i Stuarta zastapiona jest obrazami ich spaceru po lesie), troche bajkowym w swoim sposobie, Klaus Voorman nie tylko gładko przełyka porzucenie przez Astrid ale nawet cieszy się że odnalazła szczęscie, a pózniej nawet nie zaklnie pod nosem kiedy John mówi mu że nie zostanie basistą w miejsce Stu który porzuca muzyke na rzecz malarstwa. Rysunki świetnie oddają podobizny bohaterów ale czasami brakuje im drobnych smaczków (knajpa jak knajpa, wszyscy palą papierosy a powietrze czyste jak nad morzem). Świetnym zagraniem jest "pozwolenie" żeby anglicy rozmawiali po angielsku, dzięki temu widzimy równiez barierę językową dwojga kochanków która z czasem pokonują.
Na zakończenie "Baby in Black" według Beatlesów, zagrane w Niemczech.
No comments:
Post a Comment